Jak na razie wiem, że do szczęścia nie są mu potrzebne zabawki i inne "umilacze" czasu. Zestaw idealny to Ja i Tata- wtedy widać uśmiech nie tylko na jego buzi ale i w oczach, opcjonalnie w grę wchodzą jeszcze inne człowieki, które mogły by do niego gadać, NOSIĆ i stroić zabawne minki. Cygańskie dziecko?! Osiedlowy podrywacz?! Babcino-serco-łamacz?! Niemowlęca dusza towarzystwa- idealnie pasuje. Wracając do tych zabawek, wiem że nie są potrzebne. Ale problem pojawia się gdy mama wyrusza na zakupy. O baaa! Ja wcale nie muszę wychodzić z domu by coś kupić. To wcale nie jest takie proste, oprzeć się tym wszystkim ofertą jakie proponuje nam rynek artykułów dziecięcych. Manipulacja marketingowa- nie śpi! Cóż, a ja otwarcie się przyznaję, że z łatwością wpadam w zabawkowo-gryzakowe szaleństwo. Don Igor mógłby się bić o podium w konkursach na największą ilość gryzaków. Ma już chyba ich wszystkie kształty świata. A spojrzeć tak prawdzie w oczy- żadnego nie trzymał w rączce dłużej niż trzy minuty, o ile w ogóle trzymał. Ale ta mama tak ma i dziś nie oparła się by poszerzyć zabawkową kolekcje pana Igorka.
Igorek chyba nie wie, że dziś jego święto
Gryźć albo nie gryźć, oto jest pytanie
Godzina 23, a On dalej świętuję swój dzień.... imprezowicz. Dlatego dziś krótko, ledwo patrzę na to co piszę a mały książę don Igor wyssał ze mnie całą matczyną moc.
Dobrej nocki, życzymy z moim ziomkiem Igorkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz