20 sierpnia 2015

Idziemy na spacer!

Bierzemy misia w teczkę i.....
                                                .....idziemy na spacer.
Spacerowanie-o tak! Nieodłączny element rodzicielskiego bytu. Prawda jest tylko jedna -
Świątek piątek czy niedziela matka z wózkiem wkoło biega! A propos- Czy tylko ja mam wrażenie, że pchając "limuzynę" dziecka swego przeszłam dystans obwodu kuli ziemskiej?! Bo matka, to taka inna wersja Krzysztofa Kolumba- on opłynął ziemie a matka przeszła-oczywiście z bobasem swym.
Gdy mama kreatywna wyczerpie wszystkie swe pomysły na zabawianie ciut rozgrymaszonego dzidzia, gdy zawiodą wszystkie najlepsze gryzaki i zabawki świata dziecięcego, to nie ma to jak wziąć dziecko pod pachę i usadowić je w niezawodnej spacerówce. U nas to działa! I bardzo to lubimy! Ameryki nie odkryłam (jak wcześniej przytoczony przeze mnie Pan), pisząc, iż takie spacery z niemowlakiem niosą za sobą ogrom korzyści. I dziś to właśnie o nich, a innym razem o pułapkach czyhających na mamy z wózkami.


*Don Igor, spokojnie śpi w swym trójkołowym pojeździe, w cieniu pod drzewkiem, na którym wesoło ćwierkają rudziki, jego gładką niemowlęcą buzie zdobią różowiutkie rumieńce, cichutko daje się słyszeć delikatne chrapanie, lekki i świeży wiaterek porusza jego nieliczne włoski na głowie, widać, że śpiąc oddycha pełną piersią. A matka delektuje się promieniami słońca, nabiera sił na kolejne kilometry z wózkiem na czele.



*Matka don Igorka, nie daje się zwariować i wychodzi do ludzi, na osiedlowym placu zabaw poznaje inne mamy, zaczyna się trejkotanie, oczywiście o pociechach swych, łączą się w zrozumieniu- matki ząbkujących niemowlaków. Zaledwie ośmiomiesięczny brzdąc a ma już osiedlowych fumfli, swoją ekipe, swoich małych ludzików. A matka ma z kim słowo zamienić, ma nowe spacerowe kompanki!
Kiedyś matka don Igora na siłowni chodziła w miejscu, dziś już nie ma na to czasu. Dziś chodzi, zwiedza pobliskie zakątki z trójkołowym pojazdem i również spala kalorie.



*Matka zanim wyjdzie z synem swym dokładnie analizuje w co ubrać małego Igorka, niczym szafiarka przygotowuje codzienny outfit swojego dzidzia. A dzidziol nie lubi się ubierać, najlepiej mu w samym pampersie, albo nawet bez niego-  prawdziwy reprezentant naturyzmu. Czasem dylematy ma czy aby na pewno nie przegrzewa syna swego, bo to nie jest nic dobrego..!



*Matka uczy od małego don Igorka, cierpliwości do robienia zakupów z kobietą, zabierając go od czasu do czasu do galerii handlowej. Igorek poznaje nowe kolory, na jednym regale jasno malachitowy sweterek, na drugim alabastrowa spódniczka, jeszcze indziej pąsowy kapelusz. Swymi malutkimi a jakże już zrecznymi rączkami bada rodzaje tkanin, przypadkowo dorwanch bluzek, najchętniej przetestować chciałby je wszystkie- w buzi. Nowe smaki, nowe kolory, nowe doznania.
I matka też się uczy spacerując! Teraz już zna dokładnie topografie miasta i mogłaby zawstydzić niejednego taksówkarza. Bada teren, dokładnie wie które ulice i ścieżki nadają się na przejazd trójkołowym pojazdem.



*Godzina ok. 15:30 don Igor zły, znudzony i nieznośny= idziemy na spacer. Nic dodać nic ująć.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz