.....idziemy na spacer.
Spacerowanie-o tak! Nieodłączny element rodzicielskiego bytu. Prawda jest tylko jedna -
Świątek piątek czy niedziela matka z wózkiem wkoło biega! A propos- Czy tylko ja mam wrażenie, że pchając "limuzynę" dziecka swego przeszłam dystans obwodu kuli ziemskiej?! Bo matka, to taka inna wersja Krzysztofa Kolumba- on opłynął ziemie a matka przeszła-oczywiście z bobasem swym.
Gdy mama kreatywna wyczerpie wszystkie swe pomysły na zabawianie ciut rozgrymaszonego dzidzia, gdy zawiodą wszystkie najlepsze gryzaki i zabawki świata dziecięcego, to nie ma to jak wziąć dziecko pod pachę i usadowić je w niezawodnej spacerówce. U nas to działa! I bardzo to lubimy! Ameryki nie odkryłam (jak wcześniej przytoczony przeze mnie Pan), pisząc, iż takie spacery z niemowlakiem niosą za sobą ogrom korzyści. I dziś to właśnie o nich, a innym razem o pułapkach czyhających na mamy z wózkami.
Kiedyś matka don Igora na siłowni chodziła w miejscu, dziś już nie ma na to czasu. Dziś chodzi, zwiedza pobliskie zakątki z trójkołowym pojazdem i również spala kalorie.
*Matka zanim wyjdzie z synem swym dokładnie analizuje w co ubrać małego Igorka, niczym szafiarka przygotowuje codzienny outfit swojego dzidzia. A dzidziol nie lubi się ubierać, najlepiej mu w samym pampersie, albo nawet bez niego- prawdziwy reprezentant naturyzmu. Czasem dylematy ma czy aby na pewno nie przegrzewa syna swego, bo to nie jest nic dobrego..!
I matka też się uczy spacerując! Teraz już zna dokładnie topografie miasta i mogłaby zawstydzić niejednego taksówkarza. Bada teren, dokładnie wie które ulice i ścieżki nadają się na przejazd trójkołowym pojazdem.
*Godzina ok. 15:30 don Igor zły, znudzony i nieznośny= idziemy na spacer. Nic dodać nic ująć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz